wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział czternasty - "To nic, że boli".



*muzyka*
 
   
         Usiadła na łóżku i znów zaczęła płakać. Było tak dobrze, albo przynajmniej jej się tak zdawało, więc dlaczego wtedy, kiedy sobie ułożyła życie na nowo, Andrzej musiał się w nim znów pojawić i tak bardzo namieszać jednym głupim spotkaniem?
            Zerknęła na budzik, który stał na szafce. Wskazywał 6:00. Czas, żeby się zaczęła ogarniać i szła do pracy. Wytarła łzy z trudem, po czym wstała z łóżka i skierowała się do garderoby, z której wzięła pierwsze lepsze rzeczy. Trzymając je w ręku umyła twarz i zęby, rozczesała włosy i związała je w kucyka. Potem założyła ubrania i zrobiła lekki makijaż. Było widać, że płakała, ale jej to nie obchodziło.
            Ubrana wyszła z łazienki, kierując się do swojego pokoju. Tam było ogromne lustro na odsuwanych drzwiach garderoby. Stanęła na wprost niego i spojrzała na siebie.
-Nie jest ciebie wart. Jesteś za ładna dla niego –odparła cicho i uśmiechnęła się smutno. –I tak ma być - zeszła wyszykowana na dół i zrobiła sobie kawę, którą później szybko wypiła. Nie chciała jeść. Zresztą nie była głodna, więc założyła buty i wyszła z domu. Zamknęła drzwi na klucz, i skierowała się do pracy.
Biblioteka mieściła się kilka ulic dalej, dlatego Zuzka postanowiła się przejść. Świeże powietrze i tak dobrze jej zrobi.
            W pracy pojawiła się spóźniona, bo jej żółwie tępo było dzisiaj nadzwyczaj wolne. Nigdzie nie zamierzała się śpieszyć, ponieważ nie miała na to ani ochoty, ani siły.
            Przeprosiła za spóźnienie i wzięła się do roboty. Miała nadzieję, że to przez chwilę pozwoli jej zapomnieć, ale myliła się i to bardzo. Cały czas myślała tylko o wczorajszym zdarzeniu, co jeszcze bardziej ją dołowało. Przez to było bardzo milcząca, co nie często się zdarzało w życiu blondynki.
-Co jest? Od razu ci mówię, że masz nie kłamać, bo przecież widzę –rzuciła Iga.
-Ale właśnie nic mi nie jest –odparła szybko ze sztucznym uśmiechem.
-Czemu nie chcesz nam powiedzieć? Jesteśmy twoimi przyjaciółkami –oznajmiła Baśka, która najczęściej była na zmianie z Igą i Zuzą. –Nam możesz zaufać.
-Wiem, ale.. Nie chce mi się o tym rozmawiać –powiedziała, a wtedy do biblioteki weszła starsza kobieta z listą książek. Basia szybko je znalazła i dała pani, wpisując do jej karty czytelniczej kolejne tytuły. Po chwili w małym pomieszczeniu pojawiło się więcej osób.
            Gdy miła, starsza kobieta wyszła, Zuza widziała, że dziewczyny chciały kontynuować rozmowę, lecz nie mogły. To była ich praca, a do tego kilka osób wybierało książki. Nie chciały przy nich mówić o ich prywatnych sprawach. Pewnie większość ludzi nie pragnęła tego słuchać, a druga ich część z chęcią rozgłosiłaby to po całym Krakowie.
            Dzień w bibliotece był dla Zuzki koszmarny. Nic nie jadła, jedynie piła. Strasznie kręciło jej się w głowie, która niemiłosiernie bolała. Miały już wychodzić z pracy, kiedy Zuza stanęła w przejściu opierając się o regał z książkami. Przez chwilę walczyła sama ze sobą, by nie upaść, lecz nie udało jej się to.
-Karol –oznajmiła- poinformujcie –dodała resztkami sił, a zaraz potem osunęła się po pulkach. Nie wiedziała co się dzieje, po prostu zapadła nicość.
            Usłyszała czyjeś kroki zbliżające się do niej, a potem kogoś rękę odgarniającą włosy z jej twarzy.
-Co z nią? –Usłyszała znajomy głos.
-Jest wyczerpana. Najprawdopodobniej nie jadła nic od ponad 24godzin. Wiecie coś o tym? –Odparł mężczyzna, którego z pewnością Zuzia nie znała.
-To moja wina –oznajmił ktoś kto stał najbliżej niej. A jego głos wydawał się być pełen bólu. Chciała otworzyć oczy i powiedzieć mu, że nic się przecież nie stało, że będzie już się dobrze odżywiać, że to na pewno nie jego wina, ale nie mogła. Jej powieki były za ciężkie.
            Znów usłyszała kroki i dźwięk zamykanych drzwi. Ktoś musiał wyjść. Tylko kto?
-Powinna się już wybudzić, więc dlaczego tak nie jest?
-Wronka, wyluzuj, dopiero jesteś tu od 5minut, a już wariujesz. Idź lepiej się przejdz, źle wyglądasz, stary.
-Nie. Wolę nie.
-Jak chcesz. Ale ja idę po kawę.
-Weź i dla mnie –znów usłyszała dźwięk zamykanych drzwi i tak jak poprzednio spróbowała otworzyć oczy. Tym razem było o wiele łatwiej, ale nadal nie mogła. Spróbowała jeszcze kilka razy, aż jej się udało.
            Rozejrzała się po sali, w której siedział Andrzej, a Michał i Iga spali na krzesłach na wprost siebie. Jej oczy powędrowały w stronę Wrony, który bacznie ją obserwował, a jego twarz się rozluźniła.
-Już myślałem, że się nie obudzisz –odparł, a Zuza się podniosła i przytuliła chłopaka do siebie. To nic, że każdy ruch sprawiał jej ból. Po prostu cieszyła się, że siatkarz jest przy niej i pomimo, że jej wczorajsze słowa zraniły go, on przyszedł do szpitala i siedział przy niej, martwiąc się o jej zdrowie.

________________________
Możliwe, że rozdział jest krótki, ale obiecałam przed świętami :D
Rozdział nie jest poprawiany, albowiem nie miałam czasu za bardzo, bo przed chwilą kończyłam go pisać, a masa rzeczy jest jeszcze do zrobienia przed jutrem :D
Rozdział kolejny pojawi się na pewno w tym roku.

Chciałam Wam wszystkim życzyć wesołych świąt :*

Jeśli chcecie zrobić mi prezent świąteczny to po prostu przeczytajcie rozdział i skomentujcie *wymagania, wiem*
Świąteczna No.Sunshine

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział trzynasty - "Sprawa wyjaśniona"



          Zapomniała zamknąć drzwi na klucz, więc Andrzej wszedł do jej domu. Zdjął kurtkę i buty. Przekręcił klucz i poszedł poszukać dziewczyny. Był w kuchni, jadalni, salonie, aż w końcu wszedł na górę. Zajrzał najpierw do łazienki, a potem wszedł do jej sypialni. Tam się chowała. Siedziała na wprost drzwi oparta o ścianę i płakała. Już raz widział ją w takim stanie i myślał, że nigdy to się nie powtórzy.
            Podszedł do niej i przytulił. Brakowało mu tego. Brakowało mu jej. Tej drobnej dziewczynki z problemami, które razem pokonują.
-Będzie dobrze, zobaczysz –szepnął, a po niej przeszedł przyjemny dreszcz.
-Czemu tu przyjechałeś? –spytała cicho uspokajając się w jego ramionach.
-Trener nie puścił Karola, bo ostatnio w ogóle nie spał. Chociaż pewnie teraz też tego nie robi..
-Daj mi twój telefon, napiszę do niego –on posłusznie wyjął go z tylnej kieszeni spodni. Odblokowała klawiaturę i ujrzała swoje zdjęcie. Uśmiech sam pojawił jej się na twarzy. Nie zdążyła się odezwać, bo usłyszała:
-Obiecasz mi coś?
-Tobie?
-Tak.
-Tobie nigdy! Raz ci zaufałam! –wstała i kontynuowała swój monolog: -Drugi raz nie będę! To przez ciebie tutaj jestem! Przez ciebie i Karola!
-Ale Karolowi wybaczyłaś.
-On się pożegnał! A ty?! A ty nawet nie raczyłeś powiedzieć, że wyjeżdżasz, że zmieniasz klub! Wyjechałeś jak tchórz! –wykrzyczała, a po chwili dodała: -Tamto wtedy to było tylko głupie zauroczenie. Nienawidzę cię –ostatnie słowa odparła tak cicho, że ledwo je usłyszał. Patrzył się na nią, lecz ta wypowiadając te końcowe słowa unikała jego wzroku.
            Zabolało. Bardzo zabolało.
-Powiem Karolowi, że jest wszystko okej, że po prostu chciałaś pogadać –odparł chłodno. Zuzka już wiedziała. Sprawiła mu tymi słowami wielką przykrość, i mimo że chciała teraz odwołać swoje słowa, wtulić się w ramiona Wrony, nie zrobiła tego…
            Andrzej odwrócił się i wyszedł z jej sypialni. Skierował się po schodach w dół. Ona tylko szła za nim. Chciała coś powiedzieć, lecz nie dała rady. Miała wielką gulę w gardle… Jak mogła mu sprawić tyle przykrości? Chociaż… Zasłużył sobie. Mógł nie wyjeżdżać tak nagle, bez jakiejkolwiek wiadomości.
            Zabrał swoją kurtkę i założył buty. Otworzył drzwi i po prostu wyszedł. Bez słowa. I co teraz miała zrobić? Straciła go. Straciła najważniejszą osobę w życiu, ale przecież… Sama tego chciała. Nie mogła nikogo oto obwiniać.
            Położyła się na łóżku i myślała. Myślała nad kilkoma ostatnimi godzinami jej życia.
*
            Wsiadł do samochodu. Zapalił silnik i odjechał. Po około 10minutach drogi zatrzymał się. Nie mógł dłużej się powstrzymywać. Pojedyncze łzy spływały po jego policzkach. Musiał się opanować, ale nie potrafił… Wiedział, że łzy to oznaka słabości, ale chyba jak się kogoś kocha to jest się słabym? Już sam tego nie rozumiał. Miał mętlik w głowie.
            Wyjął telefon. Wszedł w listę kontaktów. Znalazł szybko ten numer. „Zuzolek <3”. Usunął go bez zawahania się. Jeśli ona nie chciał mieć z nim nie wspólnego, jeśli ona nic do niego nie czuła to chce to skończyć to jak najszybciej. Pragnął zapomnieć. Tylko jak to zrobić?
            „Przynajmniej wiesz na czym stoisz, Andrzej” –myślał. Stracił ją przez własną głupotę, przez jeden durny wyjazd. Nienawidził za to siebie od dawna. Z początku był pewny, że to mu przejdzie po kilku tygodniach, lecz mylił się. Minęło przecież już tyle lat, a on nadal ją kochał. Próbował związywać się nawet z innymi kobietami, lecz myślał tylko o małej blondynce.
            Wytarł łzy i ruszył w dalszą drogę. Nie mógł chłopakom pokazać, że jest słaby. Po prostu nie mogli wiedzieć, że coś się stało.
            Po chwili był już w swoim hotelowym pokoju. Tym razem musiał mieszkać z Karolem. Cieszyłby się pewnie jak głupi, że ma pokój z człowiekiem, który ma duży zapas jedzenia, lecz nie w takiej sytuacji jak teraz.
            Wszedł do pokoju jak najciszej mógł, by nie obudzić Karola, jednak on nie spał.
-Czemu nie śpisz? –zagadnął.
-Co u niej?
-No chciała pogadać –odparł krótko.
-I co?
-No i pogadaliśmy sobie.
-Wy?
-Tak. Co w tym dziwnego?
-Bo wy skaczecie sobie do gardeł. Nie wiem co się między wami stało, ale ona cię nienawidzi…
-Teraz już to wiem –odparł rzucając się na łóżko.
-Stary, co się stało? Powiesz mi?
-Nie chce mi się o tym gadać.
-Czyli coś się stało? Wiedziałem, że źle zrobiłem wysyłając ciebie do niej…
-Nie, spoko. Wszystko sobie wyjaśniliśmy.
-Gdybyście wyjaśnili to by ciebie w nocy nie wypuściła z domu!
-Nie chce mi się o tym gadać –powtórzył tylko i przykrył się kołdrą, a potem próbował zasnąć. Nawet nie raczył się przebrać, czy umyć.
            Karol w tym czasie zgasił światło i również się położył.
-Życie nie ma sensu –usłyszał.
-Wiem, Endrju, wiem. Ale… Obiecaj mi coś..
-Obiecuję –odparł od razu.
-Nawet nie wiesz o co chodzi.
-Teraz nie mam już nic do stracenia. Cokolwiek chcesz powiedzieć obiecuje ci to  –po czym zamknął oczy i odwrócił się na drugą stronę.


_____________________
Siemanko! :D
Osobiście lubię ten rozdział :D
Ale to wy go oceńcie :*

Następny? hmm. Na pewno przed świętami postaram się coś napisać i dodać :D


No.Sunshine.

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział dwunasty - "Wspomnienia"


            Po meczu rozdał kilka autografów i zrobił sobie parę zdjęć z fanami, po czym ogłosił, że głowa go boli i wymknął się do szatni. Wziął szybki prysznic i przebrał się w normalne ubrania. Zaczął czekać na chłopaków, ale im chyba się nie śpieszyło.

            Myślał o meczu… A raczej o jego pewnym momencie. Nic się nie zmieniła. Nic, a nic. Nawet z daleka, by ją rozpoznał. Te ruchy, figura, twarz, włosy, oczy… Pamiętał je bardzo dobrze, chociaż kilka lat jej nie widział.

            „Może tylko trochę podrosła…” –pomyślał uśmiechając się do siebie. – „Ale dalej jest taka drobna... I ma w sobie to 'coś' co zawsze lubiłeś w dziewczynach, Andrzej. Pogadaj z nią". -Rozmyślał.

            Otworzyły się drzwi i wszyscy zawodnicy wraz ze sztabem szkoleniowym wpadli do szatni,
-Co jest? –spytał Karol siadając obok chłopaka. –Myślisz o niej, prawda?
-Nadal ma mi to za złe? –Kłos nic nie odpowiedział…Co oznaczało najgorsze dla Andrzeja.
*

            Wysiadła ze swojego małego auta i ruszyła do domu. Całą drogę z hali miała łzy w oczach. Tak nagle się pojawia, jak i znika. Znowu będzie tak samo. Zawsze tak jest. Może była optymistka, ale jeśli chodziło o płeć przeciwną to nigdy nie miała do niej farta. Za każdym razem, kiedy pojawiał się ktoś kogo uważała za najważniejszą osobę, pojawiali się siatkarze... A raczej chodziło o jednego zawodnika imieniem Andrzej. Nienawidziła go za to co zrobił, ale w głębi serca nadal coś do niego czuła... Chociaż śmieszne może wydawać się to, że w wieku 12 lat dziewczyna zakochała się po uszy i ta miłość nadal trwa, mimo rozłąki... Może myliła się... Możliwe, że to nie miłość, ale jednak kiedy na niego patrzyła, nie potrafiła sobie wyobrazić jakiejś kobiety przy nim. Może liczyła na to, że kiedyś do siebie wrócą? Wyjaśnią przeszłość? Chociaż już lata temu przestałą liczyć na jakikolwiek telefon od niego. Nie potrafiła mu wybaczyć, ale gdyby dostała od niego wiadomość, że nadal coś do niej czuje...

            Weszła do garderoby, wyjęła pidżamę i włączyła w laptopie muzykę tak głośno, by było słychać ją w całym domu. Później poszła pod prysznic, gdzie zaczęła płakać.

            Słysząc piosenkę „Moja mała blondyneczko” łzy zaczęły jej lecieć jeszcze bardziej. Pamiętała jak to kiedyś śpiewał...

            Karol przyprowadził ją na jego popołudniowy trening. Nie chciała tam iść, ale nie potrafiła odmówić bratu. Kolejny raz przywlókł ją na halę, gdzie ona robiła chłopakom zdjęcia, a oni trenowali.

            Karol poszedł się przebrać, a ona czekała na trybunach. W końcu się pojawił cały skład, a Kłos podszedł do niej.
- Chcesz z nami zagrać? –zagadnął. –Trener pozwolił.
-Dobrze… -dziewczyna niepewnie poszła na rozgrzewkę z chłopakami, a potem wykonywała różne ćwiczenia. Trener podzielił ich na 3 składy. Drużyna, w której była Zuzia grał dopiero na samym końcu, więc wzięli piłkę. Zaczęli odbijać w kółku, by przed meczem być nadal rozgrzanym. Koło niej stanął Andrzej, który był od dziewczyny dwa razy wyższy i zabierał jej wszystkie wysokie piłki. Blondynka znała jego słabość. Nie był dość szybki i z łatwością zabierała mu te, które leciały nisko na boki.
-Nie masz serca, jak możesz zabierać tej małej piłki! –oburzyli się chłopcy.
-Przepraszam, już więcej nie zabiorę ci żadnej piłki. Obiecuję –odparł klękając na jedno kolano. –Wybaczysz mi?
-Niech się tylko zastanowię… -powiedziała z cwaniackim uśmieszkiem. Wiedziała co się szykuje. Przez kilka tygodni zdążyła już tych panów poznać i to bardzo dobrze. – Hm… NIE!

            Wtedy chłopak zaczął ją gonić, lecz ona była szybsza. Odwróciła się nagle, by sprawdzić czy biegnie za nią, lecz nigdzie go nie było. Zobaczyła tylko, że coś leży na parkiecie. Podeszła tam i ujrzała nieprzytomnego Andrzeja. Nie wiedząc, że chłopcy z jej składu się im przyglądają z niepewnymi minami, zaczęła mówić:
-Andrzej? –potrząsnęła nim. –Andrzej kurde, to nie jest śmieszne – i nic. Cisza. Chwyciła go za rękę i nagle w jej oczach stanęły łzy. Nachyliła się nad nim, by zasłonić swój płacz. Zdawała sobie sprawę, że to jej wina.
-Mam cię – odezwał się chłopak i przewrócił Zuzę tak, by ta leżała od nim. –Ej. No nie płacz, kotek.
-Ale jak… ty…?
-Udawałem –spojrzeli sobie prosto w oczy i zanurzyli się w swoich spojrzeniach po raz pierwszy w tym dniu. Poczuła nagle falę ciepła. Nie rozumiała tego uczucia, miała dopiero 12 lat! A on 17! Jest od niej starszy o 4 lata, więc przecież nie mogła się w nim zauroczyć... 

Wtedy on wytarł jej łzy, które nadal spływały po jej policzkach.
-Wrona, nigdy więcej mi tego nie rób! -krzyknęła uderzając go pięściami w klatkę piersiową. Jeszcze gorzej się rozpłakała, a on ze spokojem patrzył jej w oczy i ocierał łzy. Andrzej jedyny ją rozumiał, miał do niej cierpliwość. To dzięki niemu się zmieniła w tak krótkim czasie. –Zejdź ze mnie. Chcę iść do domu.
-Do domu? Przecież jeszcze nie zagraliśmy…
-Jakoś straciłam humor.
-O nie moja panno, nigdzie cię nie puszczę, dopóki mi nie obiecasz, że zostaniesz tutaj –nachylił się nad jej uchem i zaczął nucić: -
„Moja mała blondyneczko, czy ty o tym wiesz…”
-Oh. Wrona. Zamknij się! Wiesz, że tego nienawidzę! –chłopak wiedział, że odniósł kolejne zwycięstwo, dlatego uśmiechnął się i wstał.
-Idziemy grać, bo zaraz nasza kolej -podał Zuzi rękę, by pomóc jej wstać. Ta jednak podniosła się o własnych siłach rzucając mu spojrzenie typu: „później się policzymy”.

            Nadal płacząc wyszła spod prysznica, wytarła się i założyła pidżamę. To nie były złe wspomnienia... Wręcz przeciwnie... Chciała, aby te czasy wróciły.
            Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wcześniej nie zmyła makijażu i teraz jest rozmazany na całej twarzy. Wzięła wacik i płyn do demakijażu. Powoli, nie śpiesząc się zmyła to co się rozmazało, a później rozczesała włosy i wysuszyła je.

            Gdy się już ogarnęła poszła do swojej sypialni. Wyłączyła laptopa, gdyż tym razem leciała piosenka Before TheStorm”, która bardzo jej o tym wszystkim przypominała.

            Potem położyła się na łóżku. Wiedziała, że sen nie przyjdzie. Chciała z kimś pogadać. Jednak, gdy tylko zadzwoniłaby po Igę, ta by mówiła, by się pogodzić… Tego nie chciała słuchać, dlatego wzięła telefon do ręki i przeszukała listę kontaktów. Zadzwoniła do Karola. On znał prawie całą historię, chyba czas, by dowiedział się reszty.

            Po piątym sygnale odebrał.
-Karol. Przyjedź do mnie –powiedziała i się rozłączyła.

            Wiedziała, że przyjedzie, nie zostawiłby przecież siostry. Siostry, która spotkała dzisiejszego dnia chłopaka, na którym jej kiedyś zależało, ale odszedł bez słowa… Potem nie miała z nim kontaktu.

            Rzeczywiście miała rację. Półgodziny później usłyszała, że ktoś wjeżdża na jej podwórko. Pobiegła szybko do drzwi, by je otworzyć, gdy zadzwonił dzwonek. Od tego płaczu trzęsły jej się ręce. Nie mogła przekręcić kluczyka. Ostatecznie całą siłą woli sprawiła, by przez chwilę się nie trząść. I poskutkowało. Otworzyła te głupie drzwi i już chciała się rzucać Karolowi w ramiona, gdy zobaczyła przed sobą Andrzeja.
-Co ty tutaj robisz?! –krzyknęła i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, po czym pobiegła do swojej sypialni.



_______________________________
To jestem :D Polecam sobie włączyć piosenki (szczególnie tą drugą) :*
Wiem, że znowu nawaliłam z dodawaniem rozdziałów, ale cóż... Nauka, trening, nauka, święta, nauka... ;/
No.Sunshine.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział jedenasty - "Ten wzrok mówi wszystko".




            Kiedy Iga wyszła z domu, Zuzia jeszcze raz przeczytała SMS-a od Karola.
*
Karolek: Rozpakowałaś prezenty?
Własny: Jeszcze nie.
 Karolek: Rozpakuj
*
Dziewczyna ostatecznie zabrała się za rozpakowywanie pierwszego lepszego prezentu, który był od całego składu siatkarzy. Była to koszulka siatkarska z 7 numerem i napisem: ''Kłos''. Jak się okazało wszyscy gracze reprezentacji podpisali się na niej. Między innymi: „Kochany braciszek – Karrollo <3” , „Piotruś ;*”, „Mikuś”, „Winiar”, „Wiem, że między nami bywało różnie, ale… Chory Wronka”.
Uśmiechnęła się, kiedy przeczytała wszystkie podpisy, potem rozpakowała następny prezent, który był od Michała. Ramka na zdjęcia, w której była fotka z gazety. Nie wiedziała jakim sposobem Misiek wydobył od nich to zdjęcie, ale już je lubiła. Stała na nim tyłem rozmawiając z Winiarem. To było przed jej domem, gdy odprowadzał ją po tym incydencie z kawą.
W trzecim prezencie była śliczna granatowa sukienka. W paczce znalazła też dopisek: ''Załóż ją dopiero na ważną okazje, Daga''. Miło z jej strony. Zuzkę zastanawiało tylko jedno: skąd wiedziała, jaki rozmiar nosi?
Długo się nad tym nie zastanawiała, bo kolejne prezenty coraz bardziej ją zaskakiwały…  Laurka od Oliviera, piłka do siatkówki, zielone kolczyki, kubek z napisem:''Uśmiechnij się!'', dwa miśki i dużo innych rzeczy.
*
Własny: Rozpakowałam. Podziękuj chłopakom ;*
Karolek: Jasne. Masz bilet na memoriał?
Własny: Będę.
Karolek: To dobrze.
*
Zuzia nie odpisała mu, poszła zrobić kolację, którą następnie zjadła. Około 20 włączyła telewizor i obejrzała ostatnią część Harry'ego Pottera na DVD.
Pod koniec filmu, jak zwykle, nie mogła pojąć dlaczego Rowling skończyła tak dobrą serię. Kiedy była mała kochała to oglądać. Mogła co dzień razem z Karolem siedzieć przed telewizorem i śmiać się z historii w Hogwarcie. Ale te czasy już dawno minęły...
 Wyłączyła telewizor i poszła do swojej sypialni. Przebrała się w pidżamę i weszła do łóżka. Włączyła na telefonie facebook'a i obejrzała na stronie głównej kilka postów, po czym zasnęła.
Dwa dni minęły dziewczynie bardzo szybko. Chciała spotkać się z Karolem lub Miśkiem, jednak ci trenowali przed Memoriałem Wagnera i nie mieli zbytnio czasu. Za to do Zuzki Dagmara przyprowadzała Oliwiera razem z jego małym braciszkiem, gdyż ich mama chodziła do pracy.
            Blondynka świetnie bawiła się z chłopakami, chociaż Antoś jeszcze nie umiał chodzić i mówić. Lecz z jego starszym bratem grali na konsoli, odbijali w siatkę, czasami też oglądali filmy czy bajki. Potem niestety przychodziła Daga i zabierała chłopców do domu, a  dziewczyna podgarniała w domu i szła spać.
 Żona Winiarskiego przez te kilka dni zaprzyjaźniła się z Zuzią i wiedziała o niej sporo rzeczy. Bardzo dobrze się dogadywały i co najlepsze obie lubiły grać w siatkówkę, dlatego też w sobotę poszły na mecz Polska-Bułgaria. Dagmara była na trybunach, a blondyna jako wolontariusz. Jej zadaniem było ścierać miejsca na boisko, w których siatkarze się wywrócili.
Mecz był bardzo wyrównany od samego początku, ale to Polacy okazali się być tymi lepszymi w pierwszy secie. Drugi niestety przegrali, ale następny poszedł im bardzo dobrze, mimo że wygrali na przewagi. Zuzka bardzo przeżywała każdą akcję, ale nie zaniedbywała swojego obowiązku. Bułgarzy ostatecznie okazali się być tymi lepszymi. Wygrali 3:2 z Polską.
Dagmara z dzieciakami po meczu czekała jeszcze na Winiara, lecz Zuzia źle się czuła, więc wróciła do domu szybciej niż inni. Nie widziała się z bratem z trzy dni, ale bolała ją głowa i w tej wrzawie nie wytrzymałaby ani chwili dłużej. Daga chciała ją odwieźć do domu, ale kto jak kto - rodzina Kłosów jest bardzo uparta.
-Daga, wyluzuj nic mi nie jest. Po prostu głowa mnie boli. Zobaczymy się jutro na meczu. Pa –dała buziaka w policzek dziewczynie, po czym poczochrała Oliwiera. –Nie rozrabiaj, młody. Dagmara przeproś Karola, za to że nie zostałam dłużej.
Wracając z areny w Krakowie do swojego domu była zła na chłopaków, że przegrali mecz z Bułgarami. Chociaż… nie poddali się do końca i przegrali w honorowym stylu. To w nich najbardziej uwielbiała. Jako jedna z nielicznych drużyn na świecie walczyli do samego końca.
W  niedzielę blondynka wstała dość późno. Wzięła prysznic, ubrała się, umalowała, uczesała i zjadła śniadanie. Potem obejrzała wiadomości popołudniowe i jakiś film, zamówiła pizzę, którą zjadła, a następnie poszła na arenę krakowską, gdyż było już po 19.
Weszła na halę. Zauważyła, że chłopców z drużyny jeszcze nie ma. Przeciwnej reprezentacji też jeszcze nie było. Grali z Chińczykami. Przebrała się w bluzkę i spodenki dla wolontariuszy, po czym poszła do dyrektora areny. Porozmawiała z nim dłuższą chwilę. Był to bardzo miły człowiek. Zuzia lubiła jego towarzystwo, lecz rzadko mogła z nim rozmawiać, gdyż był zapracowanym mężczyzną.
Kilkanaście minut później zaczęli się schodzić wolontariusze. Była to raczej młodzież, chociaż i zdarzali się starsi. W jej wieku była Marika, która była straszną gadułę, lecz Zuzia lubiła jej towarzystwo. Jednak dzisiaj jej nie było.
Przywitała się ze wszystkimi. Jak się okazało miała podczas meczu robić to co wczoraj. Odpowiadało jej to, chociaż bała się, że któryś ją rozpozna. Poprzedniego dnia nie mogła tego sprawdzić, bo źle się czuła i nie rozglądała się na boki podczas meczu, a tym bardziej nie rozmawiała z bratem ani żadnym innym siatkarzem.
Związała włosy w kucyka i musiała wychodzić z szatni na boisko. Najpierw był hymn chiński, a potem reprezentacji Polski. Odśpiewali acapella i siatkarze zeszli z boiska. Wyjściowa szóstka obu z drużyn wyszła grać.
Pierwsze akcje Polacy kończyli bardzo szybko. A to dzięki środkowemu - Andrzejowi Wronie. Zuzka była z niego dumna, bo przez kilka lat poprawił swoją szybkość. Gdy grał w Metrze było zupełnie inaczej… Ale i tak był już wtedy bardzo dobrym zawodnikiem. Mogła być na niego zła, obrażona, czy jeszcze co innego, ale nigdy nie mogłaby przyznać, że jest słabym graczem.
Na przerwę techniczną Polacy zeszli z dwupunktową przewagą, gdyż Chińczycy coraz bardziej zaczęli się gubić w przyjęciu zagrywek.
Po szybkiej przerwie chłopcy zaczęli znów grać. Tym razem było trochę trudniej, bo obudził się chiński zawodnik – Zhi Yuan. W miarę upływu czasu rywale biało-czerwonych mieli coraz więcej problemów w z poprawnym przyjęciem zagrywki i skutecznym wyprowadzeniem ataku. Polacy skorzystali z tej sytuacji rywali i skrupulatnie powiększali swoją przewagę. Na drugiej przerwie technicznej było 18:13 dla Polaków z czego Zuza się cieszyła.
Po kiwce Michała Kubiaka gospodarze objęli prowadzenie w setach. 25:18. Pomimo, że grali z Chinami wiedziała, że nie mogą lekceważyć przeciwnika, gdyż ta drużyna potrafi grać tak jak inni.
            Podczas pięciominutowej przerwy Karol, który tego dnia nie grał w podstawowym składzie, zauważył swoją siostrę i zdziwiony uśmiechnął się do niej. Dziewczyna odwzajemniła gest. W duchu zaczęła się śmiać ze swojego brata. Tak uważnie podczas setu wpatrywał się w trybuny, że jej nie zauważył. Żaden z siatkarzy, gdy podbiegała wycierać boisko, a oni czasami pokazywali jej miejsca, gdzie się wywrócili, nie rozpoznał jej. To samo było wczoraj, tyle że Karolek grał cały mecz.
            W końcu chłopcy zaczęli drugi set. Reprezentacja Polski coraz częściej była zmuszana rzucać się na piłki, by je ratować. Chińska drużyna po przerwie grała lepiej. Zaczęli dobrze atakować i przyjmować zagrywkę. Pomimo, że na przerwę techniczną gospodarze zeszli przegrywając nie poddawali się. Błędy Możdżonka i złe ataki o blok Buszka wraz z Konarskim dawały coraz większą przewagę Chińczykom.
            Zuzka poczuła jak ktoś ją uszczypnął w ramię i nagle zrozumiała, że musi iść wytrzeć przecież miejsce, w którym przed chwilą leżał Andrzej Wrona. Podbiegła, kucnęła, a wtedy ktoś kucnął obok niej.
-Tutaj –usłyszała Wronę, który wskazywał jej miejsce, gdzie przed chwilą się wywrócił. Jej serce przyśpieszyło. Już dawno nie słyszała tego głosu… Nie pamiętała go zbyt dobrze i zapomniała jak na nią działał. Ogarnęła szybko kawałek boiska, a kiedy wstawała, on również wstawał i uderzył ją łokciem w głowę.
-Przepraszam –odparł wpatrując się jej prosto w oczy. Mimo, że nie widzieli się parę lat i dziewczyna bardzo się zmieniła, on i tak ją rozpoznał. Czuła to. Również wpatrywała się w jego bladoniebieskie oczy. Tak, bladoniebieskie! Może i nie miała racji co do ich koloru, ale wiedziała, że jeśli w nie spojrzy to zatopi się w nich. Nic innego wtedy nie będzie miało znaczenia, tylko on. I właśnie tak też było w tej chwili. Gdyby nie fakt, że do Wrony podszedł któryś z chłopaków karząc mu iść na zagrywkę żadne z nich nie ruszyłoby się z miejsca.
            Dziewczyna zeszła z boiska i udała się na swoje miejsce. Do końca meczu nie potrafiła się skupić. Wróciły do niej wszystkie wspomnienia, które tliły się w niej przez kilka lat.
            Nie miała pojęcia jak wytrwała do końca meczu. Wszystko robiła automatycznie: wybiegała na boisko, szybko ogarniała podłoże i uciekała starając się nie patrzeć w stronę Andrzeja. To było dla niej trudne, ale dawała rade. Ciekawiło ją jedno, jakim cudem on ją rozpoznał?
            Gdy tylko mecz się skończył poszła do szatni dla wolontariuszy. Przebrała się i w ciągu 6 minut była gotowa do wyjścia. Pożegnała się ze wszystkimi i uciekła przed siatkarzami, a raczej przed rozmową z Karolem. Była pewna, że widział jak ona i Andrzej wpatrywali się w siebie i teraz będą głupie pytania, których nie zamierzał sobie odpuścić.

________________________________
Siemka! Wiem, długo nie pisałam, ale jak zapewne zauważyliście napisałam dłuższy rozdział (jak na mnie jest on dość wyczerpujący). Zaczęło się w nim coś dziać. Macie jakieś przypuszczenia co do Wronki? :D
Pozdrawiam i obiecuję, że kolejna część będzie na pewno jeszcze w tym tygodniu.
No.Sunshine.